środa, 24 lutego 2016

Wspomnienie...

Zastanawiałam się ostatnio, ile lat już zajmuję się rękodziełem. Jak sięgam pamięcią to było jeszcze w przedszkolu, a miłością do motków i szydełek zaraziła mnie moja babcia.

Często czytam na Waszych blogach, że to właśnie babcie Was nauczyły. Kochane babcie. Moja była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Ciągle czymś zajęta, piekła, gotowała, szydełkowała, szyła, haftowała. Uwielbiała szalone kolory, róż, fiolet był na porządku dziennym, choć ponoć damom w jej wieku to nie przystoi i zawsze babcia się różniła od pań w swoim wieku. No i kapelusze, toczki berety również te moherowe, bo taka była moda. Babcia ciągle w ruchu, mawiała, że jak biega, to się nie starzeje. Wakacje i ferie spędzałam często u babci. Nawet w przedszkolu często symulowałam chorobę, by mama mnie zawiozła do babci, w kolorowy, magiczny świat, gdzie przyjaźnie huczała maszyna do szycia Singer i pachniała szarlotka. Babcia cierpliwie uczyłam mnie robótek, wtedy babcie nie pracowały zawodowo, więc czas biegł im inaczej. Pamiętam, jak resztki włóczek dziadek wiązał i zwijał w gałeczkę, a ja z tego robiłam największe "niewiadomo co" na świecie. Tęsknię do tych czasów, do opowieści często niestety smutnych, wojennych i ciężkich powojennych. Była historia miłosna, tragiczna, niespełniona. Uwielbiałam słuchać, babcia robiła mi kakao, skubałam drożdżowe ciasto i słuchałam. Mózg wtedy nie był skażony telewizją i internetem, więc wyobraźnia działała bez zarzutu. Zawsze będę pamiętać babcine pączki, pierogi, faworki i inne pyszności. Babcia nigdy nie narzekała, zawsze uśmiechnięta, pogodna twarz skłaniała do zwierzeń, babci można było powiedzieć wszystko. Często tez jeździłam z babcią na wczasy tzw. dla emerytów poza sezonem. Zabierałyśmy oczywiście włóczki i miałyśmy siebie 2 tygodnie tylko dla siebie. Niestety, ta epoka już minęła bezpowrotnie, została tęsknota i żal, że nie ma już takich ludzi, jak mawiała babcia - "stary, przedwojenny" materiał.
A z robótkowego frontu serweta ma już ok 1m średnicy i brakło mi nici. Nie bardzo wiem co dalej. Zamówiłam w Rumento kordonek Maxi na inną serwetę w kolorze beżu, chcę zrobić na stół i na meble w jednym kolorze.

czwartek, 18 lutego 2016

Byle do przodu!

Pogniewana na tunikę co mi skrzydła przyprawiła (dobrze, że nie rogi) rzuciłam się w wir robót. Czerwony kwadratowiec z Dopsa rośnie powoli.
Na FB któraś z dziewcząt wystawiła sweter kołowiec wykończony włóczką trawką -cicikiem i dostałam "must have"
No jak  mogę go nie mieć? Jak nie jak tak.
Jakby tego było mało, a w kwestii robótek emocji musi być moc wiec zaczęłam serwetę na stół do salonu. Mąż mnie namówił, więc jak trza to trza.
Nie wiem czy starczy mi kordonku, miałam stare zapasy Snehurki, a nie wiem czy ją gdzieś jeszcze dostanę. Znów emocje, mrrr.




środa, 10 lutego 2016

Wkurzająca tunika i odskocznia

Robię tunikę już drugi tydzień. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że robótka jest "dziwna". Prułam już dwa razy po 11 rzędów, albo się falowało, albo odstawały "skrzydła" pod pachami. Stan obecny
Mimo, że zlikwidowałam łańcuszek pod pachami co dało mniej 20 oczek, nadal coś nie tak. Dawno się tak nie użerałam z robotą. Musiałam coś innego zrobić, bo chyba otworzę okno i wyrzucę to!
Buszując w internecie tak dla higieny psychicznej natrafiłam na japońską chyba stronkę z wzorami. Spodobał mi się wzorek, który idealnie będzie pasowała jako element poncza.

A tak wygląda element po zrobieniu. Myślę, że będzie super. A tunika wisi na manekinie i wkurza mnie. Znów pruć? O nie! 22 rzędy sprute, to tyle, że miałabym gotową. Muszę ochłonąć, a elementy mnie uspokoją.


środa, 3 lutego 2016

Wielkie prucie i klimaty walentynkowe

U nas już walentynkowo. W tym roku przygotowaliśmy dla naszych klientów serducha-lizaki, napisy LOVE oraz serduszka.




Ja też dostałam wielkiego lizaka, wielka Love wielki lizak.
Dopadło mnie wielkie prucie, 11 rzędów tuniki, bo była za szeroka, dodawałam oczka jak głupia.
Z lewej strony stan przed - widać jak pierś faluje, prawa strona po - już nadrobiłam straty. Sprułam też dwa rzędy białego, nie podobało mi się. Mam nadzieję, że już koniec prucia. Kołowiec Morskie opowieści też prułam i tez 11 rzędów. Nic mnie to nie nauczyło. Dobrze że lizak jest niejadalny, nie oparłabym się pokusie. Słodkich snów.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Podsumowanie

Chociaż dopiero skończył się styczeń zrobiłam robótkowy rachunek sumienia.  Część z moich planów gotowa, część prawie gotowa, a część w toku.




Jak na miesiąc to nieźle. jeszcze jest czerwony kwadratowiec i już bliżej niż dalej. Jak cykne fotkę, to wstawię.
Czarnoksiężnik z Oz - czyli szmaragdowe szaleństwo trochę utknęło w martwym punkcie, bo jest trochę za szerokie, przody maja za dużo o rząd kwadratów - mają po 2 i za dużo, a po 1 za mało. Jak wyjść z tego impasu? Po jednej stronie dać 1 a po drugiej 2 i zrobić asymetryczne? Czy zrobić po 1 i obrobić niedobór? Myślę intensywnie i robię tunikę.