niedziela, 25 października 2015

Kakofonia, czyli nie mogę żyć bez robótek.

Na ponad tydzień robienie kartek zdominowało moja aktywność. Na dodatek posypały się zamówienia i jak zaczarowana cięłam, kleiłam, wymyślałam. Najpierw świąteczne klimaty, potem zamówienie na kartkę na chrzest, potem urodzinowa. Nie było końca.
A tak się zaczęło.






Tak mnie wciągnęło, że mąż mówił, że nie ma ze mną kontaktu. Ale co miałam zrobić, to zrobiłam, a w piątek zatęskniłam z motkami, zespół niespokojnych rąk dał się we znaki. Więc czemu nie? Znów weszłam za drugą stronę lustra i wzięłam druty w ręce. Niedawno w sieci znalazłam takie cudo;
Mam jeszcze akryl z Różowej pantery, w sam raz na takiego cudaka. Jak naładuję komórkę to zrobię zdjęcie, bo mam już ok 30 cm.



sobota, 17 października 2015

Otulacz-przytulacz gotowy i głowa pełna pomysłów.

Wreszcie skończyłam, z przygodami, ale skończyłam.
Mam w planach założyć go w poniedziałek. Co następne? Nie wiem, pokończę, co zaczęłam i tyle. Ostatnio pochłonęła mnie nowa pasja - scrapbooking. Kompletuję zestaw - dziurkacze, nożyczki, wstążki, cekiny, koraliki, koronki. Oglądam filmiki instruktażowe. Mąż powycinał mi na laserku małe elementy do ozdabiania kartek. Rozwija kreatywność i daje duże pole do popisu, ogranicz nas tylko wyobraźnia. To fajne hobby, lecz moje kartki powędrują do naszych Klientów, będą też w sprzedaży na różne okazje. Obecnie robię na Boże Narodzenie, ale będą ślubne, urodzinowe, na chrzest i komunię. W Stanach scrapbooking jest bardzo popularny, to prawie religia, a popularnością przewyższył nawet golfa. Dominuje w nim swoboda, zasady tworzenia są dowolne. Dzięki temu, używając tych samych szablonów, papierów i ozdób, każda kartka jest inna. Fotki wstawię w poniedziałek jak pokończę zaczęte projekty.
Ręce mnie bolą od szydełkowania, ostatnio bardzo dużo robiłam z turbodoładowaniem, więc dają się we znaki.

środa, 14 października 2015

Sama nie wierzę, ze to zrobiłam.

Nie uwierzycie, ale robiąc narzutkę-otulacz cały czas prześladowała mnie myśl, że coś nie tak. Robótka była twarda, jakby szydełko było za małe. Ja jak przymierzałam, czułam się nie jak otulona narzutką tylko jak żółw ze skorupą na plecach. Nie wiele myśląc przedwczoraj zaczęłam na nowo. Wariactwo, szaleństwo, byłam zła, wściekła, bo niedługo bym skończyła. Zamiast końca jest początek.Zamiast premiery poprawka.
Teram robótka jest miękka, szydełko nr 5 robi swoje, a dziury są większe. Robię dalej. A dzisiaj premiera kwadratowca z babcinych kwadratów. Zimno, więc chętnie przytulę całe mnóstwo cieplutkich kwadratów.

Mąż zrobił fotę, już się przyzwyczaił, że premiera ma swoją fotę. Dziwnie się na mnie patrzyli ludzie, dobrze, że nie założyłam kapelusza, mogliby mnie zamknąć.

poniedziałek, 12 października 2015

Otulacz - przytulacz

Szperanie w internecie stało się moim ulubionym sportem ekstremalnym, nie jestem oryginalna, bo pewnie nie tylko moim. Szukam inspiracji na projekty nowe, nowe wyzwania, nowa energia. Kończę oczywiście zaczęte, ale przerywnik musi być. Buszując po meandrach wirtualu natknęłam się na taki oto narzutko-otulacz.
 W internecie natknęłam się na różne wersje otulacza i wszystkie są fajne.




Mam bordowy gruby akryl z odzysku, więc, czemu nie? Zaczęłam, ale od razu zorientowałam się, że włóczka w oryginale jest dużo grubsza, szydło też - 6,5 więc szybko przybywa. A mnie nie, musiałam kombinować, powtarzać rzędy. Ale jakoś poszło. na razie tyle.
Z pewnością będzie ciepły, zwłaszcza, że dziś rano spadł śnieg. Wywołałam wilka z lasu tym otulaczem?


poniedziałek, 5 października 2015

Co się zaczęło, trzeba skończyć

Rośnie góra pozaczynanych projektów niekoniecznie chętnych do skończenia. Ale pomimo perturbacji z wykończeniem skończyłam białe ponczo do kozaczków.
Było prucie, frędzle, pęczki, ale w końcu jest tak i tak mi się podoba.
Na tapetę, a właściwie na szydełko wróciło ponczo jesienne.
Mam nadzieję je skończyć w tym tygodniu, a potem bordowe szaleństwo w kolejce.