Goniłam już za rozumem, goniłam za miłością, a teraz za czym gonię? Za weną. Przeglądałam swoje pudła wstydu i znalazłam swetroszal zaczęty ze 2 lata temu chyba. Mam połowę a ma być 2,5 m szczęścia.
Robiony z akrylu z kilku niteczek różowych z popielem. Musze skończyć, leży i czeka... na wenę.
Z podobnego akrylu w kolorze fuksji robię swetrochustę.
Do pach ma być 66 cm, na szerokość jakieś 1,5 m więc ciągnie się niemiłosiernie. Zaklinam wenę, żebym dotrwała.
A ponczo? a ponczo turkusowe czeka na ... wenę co z dołem. Frędzle odpadają więc co?
Jeszcze nie wiem. Robię bo robię, ale proszę weno wróć! Oglądam wzory i jeszcze gorzej, bo znów chcę zacząć nowy projekt.
Wiosna za pasem więc coś lekkiego by się przydało. No właśnie lekki czerwony bezrękawnik czeka na przód. Chyba mam spierdołowacenie przedwiosenne. Też tak macie?
Mnie niestety nie ominęła grypa, niby już sobie poszła, ale jestem słaba, nic mi się nie chce, pomysłów brak lub chęci do wykonania :(. Ale mam nadzieję, że niedługo znowu zacznę tworzyć i czerpać z tego dużo radości. Może po prostu potrzebuję słońca, a nie deszczu i wiatru urywającego głowę? Pozdrawiam i trzymam kciuki za niedokończone projekty :).
OdpowiedzUsuńTez tak miałam po grypie, zupełny flak fizyczny i umysłowy, tak trzyma tydzień. Ale potem stęskniona wrócisz do szydełka. Pozdrawiam i życzę duuuużo zdrowia.
Usuń