I koniec wakacji, choć dla mnie był cudowny. Wymarzony wyjazd już niestety przeszedł do wspomnień. To dla mnie czas wyjątkowy, jak wielkie święto, gdzie jedziemy razem, w podróży śmiejemy się, rozmawiamy i mamy siebie tylko dla siebie. Z dala od zgiełku codziennych monotonnych czynności. Uwielbiam pakowanie i całą tą otoczkę planowania wyjazdu. Moja ukochana Gdynia. Jest w tym mieście jakaś magia, może przez opowiadania mojej babci, która też tam jeździła. Te opowieści dopiero teraz rozumiem jeżdżąc tam.
Obowiązkowo zaczynamy wypoczynek od Tawerny Orłowskiej, w której jest niesamowity dorsz zapiekany z musztardą francuską i mozzarellą, obowiązkowo mule w garnuszku i piwo z miejscowego browaru.
Z tarasu widok na morze, dookoła fruwają mewy, a magia zaczyna się wieczorem. W Domku Żeromskiego zawsze w koszu plażowym pijemy kawę i jemy szarlotkę na ciepło. Leniwe minuty pełne romantyzmu, ciepła i czułości. Ładujemy akumulatory, pozbywamy się napięcia i stresu, nigdzie się nie spieszymy. Uwielbiam ten czas. Ale niestety szybko trzeba wracać, rzeczywistość wzywa.
Nowy sezon zaczęty, nowe zamówienia, nowe wyzwania.
Karty na urodziny robię już teraz bez przerwy, reklama idzie od klienta do klienta, taka szeptana, a taka jest najlepsza.
Ale nie zapomniałam o robótkach. Zrobię dzisiaj zdjęcie mojej sukienki, która już przypomina sukienkę.
A do sukienki chciałam sobie kupić tylko korale. "Tylko", tak jak "prawie" robi wielką różnicę.
Bardzo lubię Trójmiasto i często tam podróżuję :). Gdynia od pierwszego razu była moim ulubieńcem, a szczególnie Skwer Kościuszki. Uwielbiam tam siedzieć i patrzeć w morze :). Ach ...
OdpowiedzUsuńMasz rację, to urokliwe miasto, ja uwielbiam Orłowo, molo Marysieńki i tawernę. U mnie też była to miłość od pierwszego wejrzenia.
OdpowiedzUsuń