czwartek, 26 marca 2015

Już tęsknię za morzem

Już tęsknię za morzem, robi się coraz cieplej i coraz bardziej nie mogę doczekać się kiedy wyjdziemy znów nad morze. Mój ukochany klif w Gdyni-Orłowie. Magiczny, ciągle wyglądający inaczej, o każdej porze dnia i roku inny. Siedziałam na tych kamieniach rozmarzona i czas się zatrzymał. Wszystko się zatrzymało. Bezruch, bezwład i tylko morze szumiało falami. To chyba jedyne takie miejsce, do którego tęsknię odkąd je zobaczyłam. Siedząc na plaży już wiedziałam, że będę tęsknić zawsze do tych mew rozkrzyczanych, tych fal spienionych.
I cudowna tawerna pachnąca morzem i rybami, gdzie jadłam najwspanialszego dorsza pod pierzynką z mozarelii i musztardy z ziarnami gorczycy. Widok z tarasu powalił mnie na kolana, jeść posiłek w takim miejscu to naprawdę duża przygoda.

Mam nadzieję, że niedługo znów tam usiądę i zjem cudowną rybę.

niedziela, 22 marca 2015

Limonkowa kamizela kołowa z archiwum X i Złoto Inków

Robiąc świąteczne porządki natknęłam się na wyroby archiwalne i to bardzo. Limonkowa kamizela kołowa, bardzo lubię ten wzór i sporo ich zrobiłam.

"Złoto Inków" to komplet z kalinki, włóczki, której już niestety nie ma, a bardzo ją lubię, wygląda elegancko, coś pomiędzy kordonkiem a włóczką. Wystawiłam komplet w Srebrnej Agrafce, jest do sprzedania.

Bluzeczka jest mojego projektu, spódnica też, zapożyczony tylko sam dół, wzorek gdzieś z netu.
Kolor nie jest w pełni oddany, w rzeczywistości jest bardziej wyrazisty, złoty.

poniedziałek, 16 marca 2015

Martensy i co wypada?

Zawsze zastanawiało mnie ubieranie się "stosownie do wieku" i pamiętam ja ubierały się kobiety po 40-tce i 50-tce jeszcze 30 lat temu. W miarę przypływu lat ubiór kobiety stawał się mniej kolorowy, stonowany, nijaki przypominający "wieczną" żałobę. Ale pamiętam moją babcię i to mam chyba po niej, że zawsze była kolorowym ptakiem. Jak kremplinowy płaszcz w latach 70-tych to właśnie lilaróż i do tego kapelusz, jak letnia sukienka szyta natenczas u krawcowej to w różowe kwiaty, jak bluzka z koronkowym żabotem to łososiowa. Ja też uwielbiam kolory, choć może ktoś zupełnie inaczej to ocenia patrząc z boku. Moje swetry w paski tęczowe, żakiety limonkowe i turkusowe sprawiają, że mam zawsze dobry humor. Tak samo z butami, które zawsze mnie fascynowały, ale zawsze myślałam, że są nie dla mnie. Martensy, glany czy jak tak jeszcze inaczej zwracały moją uwagę, ale nie bardzo pasowały do mojego stylu. Ale z wiekiem staję się bardziej otwarta, albo może ktoś by powiedział, że staram się odmłodzić. A jeśli nawet, to czemu nie? I tak zupełnie przypadkiem w przeddzień święta kobiet, an zakupach zobaczyłam je, lśniące, czerwone ze złotym zamkiem. Moje martensy. Mąż spojrzał na mnie wymownie i zaraz miałam je na nogach.

Idealnie pasują do mojej wiosennej czerwonej kurtki. I tak w wieku "balzakowskim" stałam się nosicielką martensów. Cóż, w każdym szaleństwie jest jakaś metoda.