Naszło mnie na zmianę w salonie, zachciało mi się białych dodatków. Mam dębowe meble i dość ciemno wyglądają dodatki innego koloru. Mąż zrobił napisy, a ja kupiłam białą ramkę na zdjęcie, zrobiłam białe ptaszki i gwiazdki. W wazonie królują białe goździki, a na półce puszy się biała porcelanowa sowa. Ale z pewnością na tym nie koniec. Reszta porcelanowych ozdób mam z domu rodzinnego, aniołki i słońze złotą lamówką.
Nadal jest to wersja robocza, ciągle coś przekładam. Serwetki są robione nie przeze mnie, chyba babia je robiła, mają chyba ponad 50 lat.
Pomyślałam, że zrobię stroik na świeczkę. Szukałam 2 dni wzorów, zrobiłam próbne kwiatki, ale nic mi się nie podoba.
Może stroik zrobię na ścianę z białych i beżowych kwiatków. Sama nie wiem, jakieś rozchwianie mnie dopadło. Swetroponczo robię po kilka rządków, zaczęłam drugą połówkę, bo nie wiem czy włóczki mi starczy, niby mam 500g powinno starczyć. Myślę nad swetrem następnym, mam sporo fioletów jeszcze ok 800 g, z elementów, może... Może, może, już sama zła jestem na siebie. Z karę robię ten kołowiec i myślę cały czas. I tak latam, tu przestawię, tam położę, zrobię kwiatek, kilka rzędów kołowca, zrobię listek, wariactwo jakieś. Spierdołowacenie robótkowe mnie jakieś dopadło. Chyba się napiję, może mózg zacznie normalnie myśleć bo oszaleję.