wtorek, 26 maja 2015

Dzień Matki, smutek i butelkowa Carmen

Choć Dzień Matki jest świętem radosnym ja odczuwam smutek. Mojej mamie nie mogę złożyć życzeń i powiedzieć jak bardzo ją kocham już 8 lat. Patrzę jak wszyscy kupują kwiaty, czekoladki, prezenty a ja mogę kupić znicz. Cóż taka kolej rzeczy niestety. A dzisiaj smutek podwójny bo syn wyjechał za granicę i też nie mogę się cieszyć z tego święta. Ale za to mam teściową, dobrą, miłą i serdeczną więc tak nie całkiem dzień smutny. Zrobiłam więc dla teściowej butelkową Carmen na  hm :) "Łakocie i witaminy".
Zamiast kwiatków, na chłodne wieczory. Mam nadzieję, że napijemy się kieliszeczek i pogawędzimy miło. Dawno nic nie robiłam na szydełku, ręce odwykły, wolniej szło. Ale już po przeprowadzkach więc czasu więcej będzie. Mam w planach następne panny butelkowe, nawet pana. Mąż podsunął mi pomysł na ZORRRRo, więc już myślę nad peleryną.

niedziela, 10 maja 2015

Czerwony fotel i urodziny męża.

Niedługo urodziny mojego męża. Oprócz wyjazdu nad morze zamówiłam prezent. W związku ze zmianą siedziby firmy, remontem, nowym miejscem postanowiłam, że trzeba zacząć na nowym tronie. Ale musi pasować do naszego miejsca, które jest w kolorach - czarny, szary i czerwony. Więc jaki ma mieć fotel Byk? No właśnie, dobrze kombinujecie - czerwony. Zamówiłam i przyjechał. Mina męża - bezcenna. A na dodatek na pudle nadrukowany był byk. Nie wiem, czy to fart, zbieg okoliczności.

Fotel prezentuje się tak, więc będzie pasował do całości. No cóż, szef musi mieć odpowiedni tron. Mam nadzieję, że to dobry początek nowego i koniec przeprowadzek, a na tym fotelu będą przychodzić najlepsze pomysły. To nie koniec emocji. Rezerwacja w tawernie zrobiona, walizki spakowane i niedługo w drogę. Morska bryzo przybywaj!

czwartek, 26 marca 2015

Już tęsknię za morzem

Już tęsknię za morzem, robi się coraz cieplej i coraz bardziej nie mogę doczekać się kiedy wyjdziemy znów nad morze. Mój ukochany klif w Gdyni-Orłowie. Magiczny, ciągle wyglądający inaczej, o każdej porze dnia i roku inny. Siedziałam na tych kamieniach rozmarzona i czas się zatrzymał. Wszystko się zatrzymało. Bezruch, bezwład i tylko morze szumiało falami. To chyba jedyne takie miejsce, do którego tęsknię odkąd je zobaczyłam. Siedząc na plaży już wiedziałam, że będę tęsknić zawsze do tych mew rozkrzyczanych, tych fal spienionych.
I cudowna tawerna pachnąca morzem i rybami, gdzie jadłam najwspanialszego dorsza pod pierzynką z mozarelii i musztardy z ziarnami gorczycy. Widok z tarasu powalił mnie na kolana, jeść posiłek w takim miejscu to naprawdę duża przygoda.

Mam nadzieję, że niedługo znów tam usiądę i zjem cudowną rybę.

niedziela, 22 marca 2015

Limonkowa kamizela kołowa z archiwum X i Złoto Inków

Robiąc świąteczne porządki natknęłam się na wyroby archiwalne i to bardzo. Limonkowa kamizela kołowa, bardzo lubię ten wzór i sporo ich zrobiłam.

"Złoto Inków" to komplet z kalinki, włóczki, której już niestety nie ma, a bardzo ją lubię, wygląda elegancko, coś pomiędzy kordonkiem a włóczką. Wystawiłam komplet w Srebrnej Agrafce, jest do sprzedania.

Bluzeczka jest mojego projektu, spódnica też, zapożyczony tylko sam dół, wzorek gdzieś z netu.
Kolor nie jest w pełni oddany, w rzeczywistości jest bardziej wyrazisty, złoty.

poniedziałek, 16 marca 2015

Martensy i co wypada?

Zawsze zastanawiało mnie ubieranie się "stosownie do wieku" i pamiętam ja ubierały się kobiety po 40-tce i 50-tce jeszcze 30 lat temu. W miarę przypływu lat ubiór kobiety stawał się mniej kolorowy, stonowany, nijaki przypominający "wieczną" żałobę. Ale pamiętam moją babcię i to mam chyba po niej, że zawsze była kolorowym ptakiem. Jak kremplinowy płaszcz w latach 70-tych to właśnie lilaróż i do tego kapelusz, jak letnia sukienka szyta natenczas u krawcowej to w różowe kwiaty, jak bluzka z koronkowym żabotem to łososiowa. Ja też uwielbiam kolory, choć może ktoś zupełnie inaczej to ocenia patrząc z boku. Moje swetry w paski tęczowe, żakiety limonkowe i turkusowe sprawiają, że mam zawsze dobry humor. Tak samo z butami, które zawsze mnie fascynowały, ale zawsze myślałam, że są nie dla mnie. Martensy, glany czy jak tak jeszcze inaczej zwracały moją uwagę, ale nie bardzo pasowały do mojego stylu. Ale z wiekiem staję się bardziej otwarta, albo może ktoś by powiedział, że staram się odmłodzić. A jeśli nawet, to czemu nie? I tak zupełnie przypadkiem w przeddzień święta kobiet, an zakupach zobaczyłam je, lśniące, czerwone ze złotym zamkiem. Moje martensy. Mąż spojrzał na mnie wymownie i zaraz miałam je na nogach.

Idealnie pasują do mojej wiosennej czerwonej kurtki. I tak w wieku "balzakowskim" stałam się nosicielką martensów. Cóż, w każdym szaleństwie jest jakaś metoda.


niedziela, 15 lutego 2015

Walentynki i nowa torebka

Nie robiłam na drutach cały tydzień. Przedwalentynowe zlecenia wypełniały mój czas. Ale mój mąż postanowił świętować Walentynki już od czwartku. Zabrał mnie do galerii. Moje liczenie kalorii i zdrowa dieta poszły sobie gdzieś. Była pizza i lody no i oczywiście zakupy. Mój mąż wie, co kocham zaraz po nim - TOREBKI. Oczywiście mam nową.

Jest bardzo funkcjonalna, można ją nosić na dwa sposoby, jako większe i mniejsze utorbienie. Doskonała będzie na letnie wypady, gdy zawsze wielkie torby przeszkadzają na spacerach lub wędrówkach. Jest jasna, takiej oczywiście nie mam. Mąż nie chciał prezentów, wolał "Zimne nóżki", więc wczoraj robiłam galaretkę z nóżek. Mało romantyczna potrawa na kolację walentynkową, ale miało smakować mojemu ukochanemu, a nie wyglądać.I tak dzisiaj zakończyliśmy świętowanie walentynek.

niedziela, 8 lutego 2015

Fioletowy zawrót głowy

Po niezliczonej ilości prucia "Żółtej łodzi podwodnej" ona utonęła, prawie dosłownie, bo już byłam tak zła. Ale życie nie znosi próżni i rzuciłam się w wir drutów. W drutowym amoku powstaje "Fioletowy zawrót głowy. Zaczęło się niewinnie.

Po drodze miałam kwiatowe dylematy, jak ozdobić sweter. Kwiaciarnia na razie mi przeszła. Dzisiaj twór wygląda tak:

Chaluny kwiatkowe zostały chyba. bo jeden mi się zapodział. Rękawy będą w najciemniejszym kolorze jak karczek, co doda trochę elegancji. I tyle na dziś w temacie fiolety Elżbiety.